niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 18 "Birthday"



- Paul. Pośpiesz się. Musimy jechać do hotelu przywitać gości. Mamy mało czasu. – Krzyknęłam do brata, który od godziny siedzi w łazience.
- Już schodzę. – Po usłyszeniu trzasku drzwiami zobaczyłam brata schodzącego po schodach. Wyszliśmy z domu i pojechaliśmy do hotelu. Powitaliśmy wszystkich gości. Zostały tylko moje kochane przygłupy. Najpierw poszłam do pokoju Pezz i Zayn’a. Przywitali mnie uściskiem, przedstawiłam im mojego brata i w czwórkę (licząc nienarodzone dzieci w szóstkę) poszliśmy dalej. Liam i Lena otworzyli drzwi i się na mnie rzucili. Zaprosili do środka, a tam spotkaliśmy Harry’ego i Madzię wyglądającą jak wieloryb (nie żebym ja lepiej wyglądała). Przedstawiłam wszystkim Paul’a i poszłam sama dalej. Paul został z moimi przyjaciółmi. Coś czuję, że to się nie skończy dobrze. Stałam pod drzwiami Niall’a i z tego co wiem to Alex. Słyszałam, że są razem. Weszłam do nich bez pukania, jednak szybko stamtąd wyszłam. Zawsze trafiam na takie momenty. Dlaczego? Przez nich, teraz mam ochotę na Louis’a. Nienawidzę tego. Został mi tylko Louis. Weszłam do pokoju po cichu i widziałam mojego pięknego, przystojnego, kochanego, idealnego i w dodatku śpiącego narzeczonego. Położyłam się na łóżku obok niego i wtuliłam w jego ciepły tors. Coś tam mówił przez sen. Chyba zorientował się, że tu jestem bo przytulił mnie jeszcze mocniej. Uwielbiam jego zapach.
- Kochanie to ty? – spytał
- Tak. Śpij skarbie. – Nie posłuchał mnie, bo zerwał się z łóżka i zaczął mnie całować po całym ciele. Zaznaczał swoimi ustami każdy cal mojego ciała. Musiał bardzo tęsknić. Zatrzymał swoje usta na brzuchu i coś szeptał.
- Veronica, Ronnie słyszysz mnie?
- Louis. Ona słyszy wszystko co mówisz.
- Kochasz tatusia? – to nie bywałe, bo Veronica kopnęła Lou w twarz. Chyba chciała mu tym pokazać, że go kocha. Kochane dziecko.
- Pomożesz mi kochanie przygotować wszystko na imprezę?
- Pewnie. Od czego zaczynamy?
- Jest już 15 Louis. Mamy mało czasu. Chodź dmuchać balony i ozdabiać salę. Za chwilę przyjedzie Dawid, żeby podłączyć sprzęt.
- Dawid?
- Tak. Mój stary znajomy DJ. Pośpiesz się.
Poszliśmy z Lou na salę, która znajdowała się 3 piętra niżej. Tam czekały na nas ozdoby. Zadzwoniłam po resztę. Zeszli po jakiś pięciu minutach, przywitałam się z Niallem i Alex i wszyscy razem ozdobiliśmy salę. Pół godziny później wszystko było gotowe. Teraz trzeba wymyślić jak sprowadzić tu mamę. Tato!
- Cześć tato. Jest obok ciebie mama? – zadzwoniłam do taty.
- Nie. Nie ma. Czemu pytasz?
- Bo mam fajny pomysł. Pamiętasz    
restaurację, w której byliśmy kiedyś z Madzią, tam gdzie jej siostra się zaręczyła?
- Tak. Znaczy wiem gdzie jest, a czemu?
- Zaproś tam dzisiaj mamę na kolację. W końcu są jej urodziny. Zarezerwowałam wam stolik na 19:00.
- Masz rację. Dziękuję córeczko.
- Zawsze do usług. Kocham Cię.
- Ja ciebie też. – Rozłączyłam się.
Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Rodzice będą tu o 19.
- Przyjadą o 19. – Mówię do przyjaciół.
- To mamy jeszcze 3 godziny, co robimy? – spytał Zayn.
- My skarbie jedziemy po prezent. – Powiedziała Pezz. Prezent? O kurwa. Popatrzyliśmy się na siebie z Paulem.
- Prezent! – Powiedzieliśmy równocześnie. – Jedzie ktoś?
- Wszyscy jedźcie, a ja zostanę i popilnuję wszystkiego. – Powiedział Paul.
- Dobra. To rzuć kluczyki. – Paul rzucił mi klucze do auta. – Harry, Louis? Pojedziecie po moje auto, nie zmieścimy się raczej.
- Myślisz, że to dobry pomysł zostawiać nas samych? W Polsce? – mają rację. No to wieloryby muszą się ruszyć.
- Madziu, chodź pojedziemy z nimi.
Poszliśmy w czwórkę do auta. Louis prowadził, a ja mówiłam mu gdzie ma jechać. W końcu dojechaliśmy. Harry z Madzią pojechali już, a my poszliśmy do domu po kluczyki. Kiedy weszliśmy Louis przyparł mnie do ściany i zaczął całować. Włożył ręce za moją koszulkę i zaczął jeździć nimi po całych moich plecach. Wtopiłam ręce w jego włosy i nie przerywałam pocałunku. Nasze języki współpracowały ze sobą, nie było żadnej dominacji. Pragnęłam go chyba bardziej niż on mnie. Ale się spieszyliśmy więc musiałam to skończyć.
- Chodź jedziemy. – Odepchnęłam go od siebie.
- Jeszcze chwilka. – Powiedział i zaczął całować. Dwie minuty później oderwał się ode mnie i złapał za rękę. – Bierz te klucze i jedziemy. – Wzięłam klucze i pojechaliśmy po przyjaciół. Zabraliśmy ze sobą Zayn’a, Nialla i Alex. A Perrie, Lena i Liam pojechali z Harrym i Madzią. Spotkaliśmy się z nimi pod centrum handlowym. Już widzę ile będzie Paparazzi, fanek i głupich antyfanów.
- Co wy tak długo? – Spytał Harry poruszając śmiesznie brwiami.
- Bo Bella nie potrafiła znaleźć kluczy. – Powiedział, a Harry zaczął się  śmiać.
- Czemu się śmiejesz – spytał mój narzeczony.
- Bo ty w tym czasie burzyłeś sobie fryzurę. Mnie nie oszukasz. – Wszyscy wybuchli wielkim śmiechem.
- Nie umiesz kłamać kochanie. – Powiedziałam. – A ty Harry czyżby zazdrosny? - Tym razem zwróciłam się do Harrego. – Nic nie odpowiedział tylko poszliśmy na zakupy, mieliśmy tylko dwie godziny. Kupiliśmy z Louisem piękny diamentowy naszyjnik, srebrny zegarek z małymi diamencikami, kolczyki do kompletu i od Paula zajebistą chabrową sukienkę. Kupiłyśmy sobie z Perrie i Madzią takie same sukienki. Alex i Lena kupiły podobne, tylko nie dla ciężarnych  Louis od siebie kupił jeszcze wielki bukiet lilii. Wszyscy się spotkaliśmy o 18:15 pod centrum i pojechaliśmy do restauracji oznajmić gościom jak to będzie wszystko wyglądało. Kiedy dochodziła 18:45 poszłyśmy się szybko przebrać. Zapomniałam o torcie, ale mój brat nad wszystkim panował i go odebrał. Godzina 19:00 wybiła, a moich rodziców nadal nie ma. Całą sytuację obserwowaliśmy z ukrycia. O 19:10 rodzice weszli na salę, kelner pokazał im stolik, usiedli i zaczęli rozmawiać.
- Wszystkiego najlepszego skarbie. – Powiedział mój tato.
- Dziękuję. Sam na to wpadłeś?
- Niestety nie. Iza to zaplanowała.
- Iza? Coś mi tu nie gra. – W tym momencie wszyscy weszliśmy na sale i zaczęliśmy śpiewać sto lat. Wiecie jak to wyglądało? 396 osób wchodzących na salę? Mama się popłakała.  Wszyscy zaczęli do niej podchodzić i składać życzenia. Nasza jedenastka czekała na sam koniec, po godzinie w końcu mogłam złożyć życzenia.
- Cześć Mamusiu. Wszystkiego najlepszego. Zdrowia szczęścia pomyślności. Wszystkiego co sobie życzysz. – Pocałowałam Mamę. Louis podszedł i też składał życzenia.
- 100 lat mamo. – Powiedział, a ja uderzyłam go w ramię. Podaliśmy jej prezent.
- Przedstawię Ci moich przyjaciół. Madzię znasz, to jej narzeczony Harry, Zayn i jego druga połowa Perrie, Liam i Lena, oraz Niall i Alex. A tam na końcu twój syn Paul. – Zaczęłam się śmiać. Wszyscy składali życzenia mojej mamie chwilę z nią rozmawiając.
- Ty to wszystko wymyśliłaś? – Spytała mama. Podeszłam do Paula.
- My. – Pokazałam na nas palcem.
- Dziękuję. – Przytuliła nas i nie chciała puścić. – Zaśpiewacie dla mnie Bello?
- Pewnie, że tak. – Second Face i Perrie wzięło się do roboty. Poszliśmy na scenę i zaśpiewaliśmy piosenkę „Wings” Little Mix. Perrie śpiewała swoje kwestie, a my się podzieliłyśmy. One Direction też zaśpiewało „Story of my life”. Impreza skończyła się  koło trzeciej nad ranem. Rodziców odwiózł Paul, który nic nie pił. Ja zostałam z Louisem w hotelu. Byłam strasznie zmęczona dlatego zasnęłam od razu.

***

 


czwartek, 29 maja 2014

Rozdział 17


Kiedy się obudziłam miałam nieodebranych 25 połączeń. Spojrzałam na wyświetlacz. 15? Tak długo spałam? Zeszłam na dół. Był tam tylko Paul.
- Dobry. – Powiedziałam. Robił właśnie śniadanio-obiad.
- Cześć księżniczko wyspałaś się?
- Tak. Jestem strasznie głodna. Co robisz dobrego?
-
Chilli Con Carne.
- Tak! – wykrzyczałam. Moja ulubiona potrawa.
Usiadłam na sofie, czekając na posiłek. Włączyłam telewizor i oglądałam „Tom i Jerry”. Po niecałych dziesięciu minutach dostałam ogromną miskę z potrawą. Była bardzo ostra, ale smakowała mi.
- Co dzisiaj robimy? – spytałam brata.
- Może pojedziemy nad morze? Mam już dość Krakowa.
- Ej. Paul. Jutro jest 26 lipiec, urodziny mamy. Trzeba coś wymyślić.
- Rzeczywiście. To co robimy?
- Co powiesz na małą imprezę? Zaprosimy wszystkich znajomych mamy. Tych starych i tych nowych. Zrobimy jej imprezę niespodziankę.
- Dobry pomysł. To ja się zajmę wynajęciem sali, zakupami, ozdobami, DJ, tortem, a ty pozapraszaj wszystkich. Tylko skąd weźmiemy pieniądze?
- Ja mam pieniądze. Stać mnie. – Zaczynamy się śmiać i bierzemy do roboty. Obdzwaniam wszystkich znajomych mamy i wszyscy akceptują zaproszenie. Będzie koło 400 osób. Próbuję jeszcze ściągnąć One Direction.
- Cześć kochanie. Macie czas jutro?
- Taa. Mamy teraz 3 dni wolnego, a stało się coś?
- Tak. Moja mama ma jutro urodziny pamiętasz? Myślałam, że może przyjedziecie.
- Nie wiem czy manager nam pozwoli. Dam ci znać wieczorem dobrze?
- Dobrze. Kocham Cię. Pa – rozłączam się.
Dzwonię do Paula, który jest gdzieś na mieście i załatwia wszystkie sprawy.
- Cześć. Dzwoniłam chyba już do wszystkich. Wszyscy się zjawią. Jutro o 7 rano będziesz musiał jechać po dziadków na lotnisko.
- Dobra, załatwi się. Co teraz będziesz robić?
- Właściwie to nic. Przyjedź po mnie to pojeździmy razem.
- Dobra. To wychodź już.
Idę do sypialni i przebieram się. Szybki makijaż i wychodzę przed dom. Paul stoi już na podjeździe. Wsiadam do auta i jedziemy na miasto.
- Zatrzymaj się tu. – Mówię gdy mijamy cukiernię. Brat zatrzymuje auto, wysiedliśmy i weszliśmy do budynku.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? – pyta miła ekspedientka.
- Chcielibyśmy kupić tort. 5 pięter. Każde inny smak. Truskawka, Wanilia, Czekolada, Malina, Adwokat. Wszystko z bitej śmietany. Ozdoby w kolorze niebieskim.
- Dobrze. Na kiedy?
- Na jutro, na 19.
- Dobrze, postaramy się. O 18 proszę przyjechać. Tort będzie już gotowy.
- Dziękujemy. Dowidzenia.
Wyszliśmy z cukierni i pojechaliśmy do hurtowni. Kupiliśmy mnóstwo balonów w kształcie 4 i 5, serpentyn i ozdób. Kupiliśmy także butlę z helem. Dalej pojechaliśmy do najlepszego hotelu w mieście i wynajęliśmy salę oraz pokoje dla osób przyjeżdżających z daleka. Na koniec pojechaliśmy do sklepu i kupiliśmy potrzebne rzeczy. Zamówiliśmy też catering. Został tylko DJ. Zadzwoniłam do mojego starego znajomego. Zgodził się zagrać za darmo. Cała impreza kosztowała nas koło 500 tysięcy złotych. Dobrze, że mnie stać. Wieczorem, kiedy wszystko było dopięte na ostatni guzik zadzwonił Lou.
- Skarbie. Przylecimy wszyscy jutro z samego rana.
- Daj mi Madzię. – powiedziałam
- No? Co byś chciała? – odezwała się przyjaciółka.
- Pamiętasz gdzie kiedyś poszliśmy z moimi rodzicami na obiad. Do tego drogiego hotelu? Tam gdzie twoja siostra się zaręczyła.
- Tak. To tam mamy przyjechać?
- Tak. Jak będą pytać o nazwisko to powiedzcie, że Stewart. Ok?
- Dobra. Musimy kończyć. Idziemy do kina. Pa.
- Pa. Kocham Was. Pozdrów wszystkich. – rozłączam się.
Byłam strasznie zmęczona dlatego poszłam spać.

środa, 28 maja 2014

Kilka ważnych spraw :D

Przeprosiny:
Przepraszam Was, że nie dodaję rozdziału, ale brak weny. I trochę pogubiłam się w czasie w jakim znajduje się teraz Bella. Przeczytam sobie wszystkie rozdziały i będę pisać dalej. Mam nadzieję, że wciąż jesteście ze mną i moimi książkami.
Drugi blog
http://hurt-harrystyles-ff.blogspot.com/ - drugi blog. Zapraszam. Tutaj rozdziały dodawane są często, gdyż jest inspirowany innymi blogami tj:
  • After
  • Black
  • Black Angel
  • Fighter
  • Deal
  • Monster Inside Him
  • Dark
  • Knockout
  • Baby Doll
  • Need You Angel
  • Irresistible
  • Prisoners
  • i wiele innych typu ciemnych charakterów.

Kontakt:
Jeśli chcecie być informowani o dodaniu rozdziału piszcie na mojego aska.
"Hurt" - jeśli chodzi o rozdziały na Hurt
"Bella" - jeśli chodzi o rozdziały na Bella
"Oba" - Jeśli chcecie być informowani o obu blogach.

Playlista:
Dodałam playlistę, aby lepiej się czytało. Jeśli naciśniecie na cztery kreski w prawym górnym rogu wyświetli się wam lista piosenek. Odtwarzane są losowo!

Komentowanie:
Wiem, że to robi się nudne: "czytasz=komentujesz"
Ja was do niczego nie zmuszam, ale to na prawdę pomaga. Choćby komentarz ":)" motywuje. To zajmuje mniej niż minutę.

Do Al Brown i osób posiadających z nią jakikolwiek kontakt!:
Nie mogę czytać twojego bloga, który jest jednym z moich ulubionych. Proszę Cię skontaktuj się ze mną. :D

Pozdrawiam Louisowa OneD

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 16 "Paul"

Przepraszam, że tak długo czekaliście. Przez ten czas spróbuję wszystko nadrobić. A tymczasem życzę Wam Wesołych Świąt.

Czytasz=Komentujesz

_______________________________________________________________________________


Odjechali, a ja poszłam się spakować. Miałam tylko 12 godzin do wylotu. Odkąd ich nie ma, czuję taką pustkę w sobie. Ale mimo wszystko cieszę się, że lecę do Polski. Nie chce narażać naszego dziecka na krzyki, przepychanie się przez tłum ludzi, ciągłe robienie zdjęć. Uznałam, że tak będzie lepiej. Spokój, cisza i w końcu spotkam się ze starymi znajomymi i całą rodziną, odwiedzę brata – mam taką nadzieję, lecz nie jestem pewna. Pakowałam większość swoich rzeczy. W końcu miałam tam jechać na pół roku. Zostawiłam w Polsce swoje rzeczy, ale było ich za mało na przetrwanie sześciu miesięcy. Miałam w planach zwiedzenie mojej starej szkoły muzycznej. Zanim się obejrzałam została mi tylko godzina do samolotu. Szybko wzięłam swoje walizki i wpakowałam do auta po czym ruszyłam na lotnisko. Nim się obejrzałam byłam w Polsce. Mimo, że jest to Polska cieszyłam się, że tam byłam. W końcu był i jest to mój rodzinny kraj. Na lotnisku czekało pełno paparazzi. Dobrze, że Lou załatwił mi ochronę. Pod budynek podjechała limuzyna. Wsiedliśmy do niej z moimi „obrońcami” i pojechaliśmy do mojego rodzinnego domu. Wysadzili mnie i pojechali do hotelu. Tam będą mieszkać przez najbliższe pół roku. Będą na każdy mój telefon. Podeszłam do drzwi i zapukałam. Ktoś otworzył mi drzwi. Gdy zobaczyłam kto zaniemówiłam.
- Paul? Co ty tu robisz? – Cała zapłakana wtuliłam się w brata.
- Cześć Beauty. Też się cieszę, że cię widzę.
- Przepraszam. Myślałam, że… przepraszam.
- Że siedzę w więzieniu? Siedziałbym, ale…, z resztą zadzwoń do Louisa.
- Nie. Ty mi powiedz.
- Twój narzeczony wpłacił kaucję i załatwił mi najlepszego prawnika, żeby sprostował całą sprawę. Już go lubię. Masz szczęście siostra. Nie dość, że miły, przystojny, sławny to jeszcze musi cię naprawdę kochać.
- Tak. Mam ogromne szczęście. Gdzie rodzice? – spytałam.
- Nie mam pojęcia. Nie wiedzą, że wyszedłem z więzienia. Nikogo nie było w domu, więc wziąłem klucz z rynny. Nic się nie zmieniło. Dalej tam chowają je.
Poszliśmy do mojego pokoju. Paul pomagał mi się rozpakować. Nagle usłyszeliśmy trzask drzwi. Zeszłam na dół, a Paul został na górze.
- Mama, Tata! –Krzyknęłam i poszłam się przytulić.
- Bells? Już jesteś? – Spytał mój ojciec. U góry usłyszałam trzask. Chyba Paul coś zrzucił.
- Kto jest na górze? – spytała mama.
- Tylko nie piszcz. Okey?
- Dobrze. – odpowiedziała
- Obiecujesz?
- Tak.
- Paul! Chodź na dół. – Krzyknęłam, a brat zbiegł po schodach.
- Cześć Mamo! Cześć tato! – Rozpłakał się i przytulił do nich.
- Synku, co ty tu robisz? – moja mama, również się rozpłakała.
- Louis wpłacił kaucje. Załatwił mi też prawnika, który wytłumaczył dlaczego siedziałem. Będę mu dłużny do końca życia.
- Ja też. – Powiedziałam. – Właśnie idę do niego zadzwonić. Może podłączymy laptopa do telewizora i zadzwonimy na skype?
- Dobry pomysł. To siedź tu, a ja pójdę po niego. – Powiedział mój brat. On jest taki kochany. Chwilę później laptop był już podłączony i dzwoniliśmy. Odebrał po trzecim sygnale.
- Cześć kochanie. Jak tam? Dojechaliście? – spytałam.
- Cześć Wam. Cześć Paul. – Powiedział Lou. – Tak, jakieś pół godziny temu. Podoba się niespodzianka dla mojej kochanej rodzinki?
- Tak. Bardzo dziękujemy Ci Louis. – Powiedział mój tato.
- W końcu będziemy wszyscy razem. My też mamy niespodziankę dla was. – Moja mama uśmiechnęła się kiedy słowa opuszczały jej usta.
- Jaką? – powiedzieliśmy jednocześnie z bratem i Lou.
- Będzie nowy lub nowa Stewart w rodzinie. – Powiedział mój ojciec, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Jejku. Gratuluję wam. – Powiedziałam i pocałowałam rodziców.
- Ej, a ja? – Spytał Paul, więc mu też dałam buziaka.
- Ty też chcesz Lou? – spytałam z uśmiechem.
- Nie, dzięki. Wczorajsza noc mi wystarczyła. – Powiedział i ruszył zabawie brwiami.
- Zamknij się Tommo. – Krzyknęłam, a wszyscy zaczęli się śmiać.
- Przyjedziesz do mnie? – spytałam.
- Z chęcią, ale na razie nie mam kiedy. Już się stęskniłaś? – Spytał.
- Tak, a ty nie?
- Bardzo. Mam ochotę cię prz… - przerwałam mu. Nie wierzyłam, że powie, że chce mnie przelecieć. Szczególnie przy moich rodzicach.
- Zamknij się w końcu. – Wszyscy znowu zaczęli się śmiać.
- Nie wiedziałam, że jesteś taki bezpośredni Louis. – Powiedziała moja mama.
- Chciałem tylko powiedzieć, że mam ochotę cię przytulić Bello. – Zaśmiał się, moich rodziców może oszukać, ale ja dobrze wiedziałam, że nie o to mu chodziło. – Dobra muszę spadać. Za dwie godziny koncert. Kocham was wszystkich. Narka Paul, Pa Bells, Cześć mamo i tato.
- Louis! – krzyknęłam. Najpierw chce mówić o seksie, a potem jeszcze mówi do moich rodziców „mamo” i „tato”.
- Spokojnie Kochanie. To tylko żart. – Powiedział lekko zażenowany.
- Będzie nam miło jeśli będziesz się tak do nas zwracał. – Powiedział mój tato.
- Dobrze tato. – Znowu się uśmiechnął.
- Dobra koniec tego dobrego. Kocham cię. – Rozłączyłam się.
Louis powoli przesadzał, miałam ochotę pojechać do niego i mu powiedzieć wszystko co miałam na sercu. Był piątek, a jak mieszkałam jeszcze w Polsce to w piątki było darmowe kino, więc wzięłam Paula i poszliśmy na „akademię wampirów”. Film bardzo mi się podobał. Z tego co widziałam to Paulowi też. Wróciliśmy do domu i poszliśmy spać.

sobota, 15 marca 2014

Rozdział 15 "Kocham Cię"

Siema. Przepraszam, że tak późno, ale ostatnio nie mam czasu.

Wiem, że miał być +18, ale uznałam że zrobię z niego 15 rozdział. Mam nadzieję, że się podoba.

Zapraszam na mojego drugiego bloga ( zakładka HURT)

Czytasz=Komentujesz

_____________________________


- To co przyszedł czas na moją słodką zemstę? – spytał.
- Nie kochanie. Nie trzeba. Jestem zmęczona. Mogę iść spać czy będziesz mnie męczył? - spytałam znużonym głosem.
- Dzisiaj nie zaśniesz, bo ci nie pozwolę. – Zaśmiał się ochryple.
Louis podniósł mnie tak, abym mogła opleść go nogami. Na co nie miałam najmniejszej ochoty. Złączył nasze usta, w dość zaborczym pocałunku, a jego język domagał się wejścia. Uznałam, że nie będę z nim walczyć i pozwolę mu na dominację ten jeden jedyny raz. Tommo przywarł naszymi ciałami do ściany i zaczął odpinać moją koszulę nocną. To samo zrobiłam z jego ubraniem. Próbował powstrzymać mnie, ale nie udało mu się. Jego podkoszulek i spodnie w pół sekundy znalazły się na podłodze. Lou nie chciał pozostawać mi dłużny, więc moja pidżama leżała gdzieś w kącie pokoju zanim zabrałam ręce z jego cudownie wyrzeźbionego torsu. Narzeczony zostawiał mokre pocałunki na mojej szyi i ramionach. Były czułe, delikatne jak powiew wiatru z początku, później stały się pełne żaru i namiętności. Pragnęliśmy więcej i więcej , a nasze ciała dzielił tylko materiał bielizny Louisa. Upadliśmy na łóżko.
- Przytyłaś? Jesteś cięższa i grubsza. – Wypalił tak z nikąd, nie mogłam mu powiedzieć o ciąży. Mimo wszystko poczułam dreszcz przerażenia na moim ciele.
- Dzięki Lou, jak zawsze jesteś kochany. Twoja szczerość mnie czasami przeraża. - Przepraszam kochanie. Nie chciałem cię obrazić. - szepnął mi do ucha.
- Dobra zamknij się już i kontynuuj swoją zemstę.
- Skoro nalegasz. Lubię Skarbie jak jesteś niegrzeczna.
Louis kreślił swoimi pocałunkami drogę do dolnych partii mojego ciała. Za każdym razem przez moje ciało przebiegał dreszcz podniecenia. Złapał zębami tasiemkę mojej bielizny i zsunął ją na dół. Powoli lecz drapieżnie. Zdziwił się kiedy złapałam gumkę od jego bokserek i zdecydowanym ruchem ściągnęłam je z niego. Jego ręka powędrowała w okolicę mojej kobiecości. Zaczął kreślić małe kółeczka, jakby pytał się o pozwolenie. Rozchyliłam lekko nogi dając mu wejście. Z chęcią to zrobił. Bardzo delikatnie rozsunął moje wargi sromowe i wsunął palec do wnętrza. Poruszał nim, fala gorąca uderzyła we mnie jak słońce w letni poranek. Poruszyłam się nie spokojnie. Przysunęłam się do niego
- Błagam mocniej i szybciej...- wydusiłam.
Nie zwlekał robił to co pragnęłam. Po chwili schylił się i pocałował moje łono. Położył moje nogi na swoich ramionach. Ach... Nigdy nie czułam czegoś takiego... kiedy jego język drażnił moje najbardziej czułe miejsce. Palce wbiłam w materac, wyczuł instynktownie czego chcę więc wsadził mi dwa palce do wnętrza i poruszał nimi jednocześnie pieszcząc moje ciało językiem. Nie przestawał póki fala spazmu nie wypełniła całej mojej duszy. Chcąc mu się odwdzięczyć podniosłam się i kazałam mu wstać. Objęłam dłońmi jego męskość.
Mocno złapał mnie za rękę i powiedział krótkie ale stanowcze „Nie”. Popchnął mnie z powrotem na łóżko.
Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem.
- Szanuj się!
Po tych słowach położył się obok mnie. Zaczęłam go głaskać po policzku, pod palcami wyczulam dwudniowy zarost. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Jaki on jest uroczy, taki kochany. Pocałowałam go w usta oczekując, że mi wybaczy i odda całusa. Nie pomyliłam się. Po policzkach spłynęły mi łzy szczęścia. Już nie było miedzy nami żadnych barier. Nie byliśmy dwiema osobami pragnącymi siebie nawzajem lecz jednością, jedną duszą. Razem zostaliśmy wciągnięci w wir namiętności, żaru, miłości, szczęścia. Oboje wpadliśmy we własne pułapki... Nie wiem nawet kiedy on wszedł we mnie. Poruszał się tak jak chcieliśmy oboje. Paznokcie wbiłam mu w plecy, a on swoimi ustami zamknął moje rozchylone wargi gotowe do krzyku jaki we mnie budziły jego szybkie, ale zarazem delikatne ruchy. Nigdy nie czułam większego podniecenia jak w tamtym momencie. Jednak zastanawiało mnie dlaczego nie pozwolił mi się odwdzięczyć. Moja ciekawość rosła wraz z podnieceniem.
- Louis, dlaczego nie chcesz, żebym…
- Masz się szanować. – Przerwał mi. – Jeśli będę chciał to cię o to poproszę, a poza tym to jest moja zemsta i to ja będę mówił co masz robić. Zrozumiałaś? – Powiedział oschle, co mnie przeraziło. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Jego oczy nie były już niebieskie, były czarne.

- Co się tak gapisz na mnie? – wydarł się, a słone łzy spłynęły po moich policzkach pod wpływem jego tonu.
- Wiesz co Louis? – Zdenerwowana zadałam pytanie retoryczne. – Masz pięć sekund, żeby ze mnie wyjść.
- Bo?
- Bo nie mam ochoty na jebany seks. Zwłaszcza z tobą – wybuchłam.
- Pamiętaj, że to jest zemsta, więc będę robił z tobą co chcę.
- Nie interesuje mnie twoja zemsta. Zemściłeś się już raniąc moje uczucia. Wyjdź ze mnie. Jeżeli nie chce się z tobą kochać to nie zmuszaj mnie do tego.
- Ostatnio jesteś jakaś dziwna. – W końcu wyciągnął swoją męskość ze mnie. – Nie wiem co ci jest. Jesteś strasznie denerwująca.
- Ja? Denerwująca? – spytałam z irytacją w głosie.
- Tak. Czepiasz się byle czego. Masz swoje humorki jakbyś miała okres… - zaczął wymieniać, a ja nie mogłam już dłużej tego słuchać. – Chcę sprawić ci tylko przyjemność.
- Wrzeszcząc na mnie?
- Zawsze lubiłaś jak byłem agresywny w łóżku, nigdy ci to nie przeszkadzało.
- Nigdy się na mnie nie wydarłeś. Nie wpadłeś na to, że się przestraszyłam?
- Co ja ci takiego zrobiłem?
- Wydarłeś się, tyle starczyło. – Wstałam z łóżka, chwilę później Louis stał obok. Wyciągnął ręce z nadzieją przyjęcia przeze mnie jego gestu. Jednak pokrzyżowałam jego plany.
- Co się do cholery z tobą dzieje? – Krzyknął po raz kolejny, tym razem nie wytrzymałam.
- Kurwa Louis ogarnij się. W ogóle słyszysz co do mnie mówisz? Nie widzisz, że mnie to rani? – Krzyknęłam.
- Przestań się na mnie drzeć. O co ci w ogóle chodzi?
- O co mi chodzi? Kurwa Tommo jestem w ciąży. – Wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.
Usiadłam na schodach próbując uspokoić się, ale to nie pomogło. Zaczęłam płakać. Chciałam aby ktoś teraz był przy mnie. Ktoś do kogo mogłabym się przytulić. Niespodziewanie przyszedł Harry. Usiadł obok i objął mnie swoim ramieniem. Wtuliłam się w jego tors.
- Mała powiesz mi co się stało?
- Nic takiego. Zwykła kłótnia. U nas to norma. Zawsze myślałam, że nasz związek jest idealny, ale myliłam się. Mam do ciebie prośbę. Zadzwoń do waszego Managera i poproście go o pozwolenie na wzięcie dziewczyn w trasę. Ja na czas ciąży lecę do Polski do rodziców.
- Dobrze zobaczę co da się zrobić – pocałował mnie w czółko.
- Harry zostawisz nas samych? – Spytał Louis wychodząc z pokoju.
- Jasne. – Lokers podniósł się i poszedł do siebie wysyłając mi uśmiech w stylu „Dasz sobie radę”.
- Kochanie, przepraszam. Nie mogę sobie wybaczyć mojego zachowania, ale to wszystko przez tą rozłąkę. Nie potrafię tak funkcjonować.
- Przestań już, bo płakać mi się chce.
- Płacz ile chcesz. Proszę wybacz mi i chodź się położyć. – Podał mi rękę, a ja przyjęłam gest i poszłam za nim do sypialni.
Położyliśmy się na łóżku. Louis objął mnie ramieniem i chwilę później zasnęłam.
Następnego dnia, gdy się obudziłam mojego narzeczonego nie było w łóżku. Zeszłam na dół. Martwiłam się, że już wyjechali. Na szczęście wszyscy jedli śniadanie. Przy stole siedzieli wszyscy moi przyjaciele. Podeszłam do Louisa i wtuliłam się w niego od tyłu. Złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął mnie do siebie. Jego ręka powędrowała na mój brzuch. Przyłożył swoje ucho do niego i zaczął głaskać. Wplotłam ręce w jego włosy i zaczęłam się śmiać. Pozostali też.
- Co ty Louis robisz? – Spytała Madzia z szeroko otwartą buzią.
- Słucham co ma mi do powiedzenia mój dzidziuś.
- Powiedziałaś mu – spytała Madzia?
- Tak. Powiedziałam i myślę, że to dobra decyzja. Harry, pytałeś?
- Tak. Załatwione – powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Jesteś najlepszy – podeszłam i przytuliłam mojego „brata”.
- Czekajcie, bo nie rozumiem. Co miał załatwić? – Pyta Lena
- Nic takiego. Spakowane? – Spytał Harry.
- Gdzie? Wytłumaczycie w końcu? – Spytała Pezz.
- Jedziecie w trasę z chłopakami.
Dziewczyny zaczęły piszczeć, podchodziły do mnie i Harrego i dziękowały.
- Tak się cieszę na ten wyjazd. Idę się pakować, zaraz będę. – Powiedziała Lena, po czym wyszła z domu chłopców. Dziewczyny zrobiły to samo. Kiedy zostałam tylko ja i chłopaki Zayn musiał popsuć wszystkim humor.
- A ty czemu nie idziesz się pakować? – spytał.
- Nie jadę. Wylatuję do Polski na czas ciąży. Przepraszam.
Chwilę siedzieliśmy w ciszy. Cieszę się, że mam takich przyjaciół. Rozumieją mnie, a to wiele dla mnie znaczy. Do domu wbiegły dziewczyny z walizkami. Oznajmiłam im, że nie jadę. Wszyscy się przytuliliśmy, ale przerwał nam dźwięk klaksonu autokaru. Trzeba się pożegnać. Przytuliłam się do każdego. Został Louis.
- Najlepsze na koniec – powiedziałam przegryzając dolną wargę, a Lou wpił się w moje usta.
- Będę tęsknił. – Stykaliśmy się czołami i patrzyliśmy głęboko w oczy.
- Ja też – powiedziałam i nagle miliony łez wypłynęły z kącików moich oczu.
- Będę dzwonił codziennie, pisał. Jak będzie trzeba przyjadę.
- Kocham Cię – powiedziałam
- Kocham Cię – odpowiedział, po czym pocałował mnie po raz ostatni i ruszył w stronę autokaru. Pomachałam przyjaciołom kiedy odjeżdżali.

poniedziałek, 10 marca 2014

Nowy blog!

Siemanko!
Ostatnio często myślę nad kolejną książką i mam masę pomysłów. Jednak będę kontynuować Bellę oraz zaczynam pisać całkiem innego odmiennego bloga.

Tu macie linka-----> http://hurt-harrystyles-ff.blogspot.com/

Zapraszam :D
Jeszcze dzisiaj dodam prolog :D

wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 14 "Zemsta"

Następnego dnia obudziłam się dosyć szybko, Louisa nie było obok mnie. Ubrałam na siebie sukienkę, która trzymała się tylko dzięki mojemu biustonoszowi z push-up’em, którego pozbawiłam ramiączek. Zeszłam na dół i zrobiłam naleśniki. Położyłam wszystko na stół i rozłożyłam naczynia. Nie miałam siły wejść po schodach w celu pobudki przyjaciół więc zaczęłam krzyczeć, ale gdy to nie pomogło podeszłam do kolumn i podłączyłam mój telefon. Włączyłam muzykę i zmieniłam głośność na maximum. Cały dom zaczął się trząść, a ja śmiać kiedy widziałam zdenerwowanych przyjaciół schodzących po schodach. Rozejrzałam się i nigdzie nie widziałam Alex, Leny i Lou.
- Gdzie reszta? – spytałam.
- Lena poszła z Amelką do domu – powiedział Li.
- Po Aly przyjechał ojciec – powiedział smutny Niall, ale gdy zobaczył na stole jedzenie nagle zaczął się śmiać.
- A gdzie Tomlinson?
- Nikt tego nie wie.
Odruchowo wyciągnęłam telefon, żeby po niego zadzwonić. Moje starania poszły na marne kiedy usłyszałam dzwonek jego telefonu dochodzący z jego sypialni. Gdy miałam rozłączyć połączenie usłyszałam głos Tomlinsona w słuchawce. Nagle zszedł na dół w ręczniku.
- Stało się coś, że dzwoniłaś? – spytał.
- To ja się martwię o ciebie. Cały czas zastanawiałam się gdzie mogłeś iść, a ty sobie siedzisz w łazience.
- Myślałem, że się domyślisz.
Popatrzyłam na niego, ale moją uwagę odwrócił Zayn, który podszedł do Louisa od tyłu i ściągnął mu ręcznik. Wszyscy zaczęli się śmiać ja też. Odruchowo podbiegłam do Louisa, stanęłam przed nim tym samym zakrywając go i zmiażdżyłam wszystkich wzrokiem.
- Bella przestań. Jest zabawa – powiedział loczek.
- To sam się rozbierz. Louis jest mój i tylko ja mogę na niego patrzeć. Usłyszałam śmiech za moimi plecami, odwróciłam się  i popatrzyłam na Louisa moim morderczym wzrokiem. Tylko się zaśmiał.
- Dalej kochanie broń mnie – powiedział mi do ucha i warknął.
- Madzia i Perrie są jedynymi osobami w pokoju, które nie widziały Louisa nago. – Powiedział Zayn.
- Nie mam nic przeciwko temu, żebyście wszyscy chodzili nago, ale Louisa tylko ja mogę rozbierać – warknęłam na Zayna.
Louis wykorzystując sytuację, że stoję do niego tyłem odpiął mi stanik i sukienka lekko się zsunęła, ale mój refleks był szybszy niż by się tego ktokolwiek spodziewał. Zdenerwowałam się na Louisa i zabrałam mu ręcznik. Podbiegłam do drzwi wejściowych i je otworzyłam. Louis przybiegł chwilę za mną i złączył nasze usta, a ja nas obracając wypchnęłam go bez ręcznika za drzwi i zamknęłam je na klucz. Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Bella! Wpuść mnie! – krzyczał – otwórz te drzwi. Proszę cię. Ludzie tu chodzą i się na mnie gapią. – zaśmiał się.
- Masz pecha kochanie – powiedziałam przez śmiech – to za stanik.
Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam to lokalnej telewizji z informacją, że Louis Tomlinson siedzi pod swoim domem całkiem nago. Dziesięć minut później Louis dalej błagał, żebym go wpuściła. Już chciałam otworzyć drzwi, ale zauważyłam auta, które powoli gromadziły się przy podjeździe do domu chłopców. Madzia i Harry stali przy telewizorze i patrzyli na wydanie specjalne wiadomości, w których gościnnie wystąpił mój narzeczony. Dzięki temu iż telewizor miał długi kabel Harry podniósł telewizor i obrócił go w stronę Louisa, który nerwowo zaglądał przez szybę.
- Taka kara mu starczy? – Spytałam reszty.
- Jeszcze pytasz? Ja bym na twoim miejscu uciekał – powiedział Zayn z uśmiechem na twarzy.
- Otworzycie mu? Ja muszę się gdzieś schować. – Powiedziałam.
Przytaknęli głową, a ja szybko wbiegłam po schodach i udałam się do pokoju Harrego. Weszłam do szafy.
- Skarbie, gdzie jesteś? I tak cię znajdę. – Słyszałam głos mojego ukochanego dochodzący z jego sypialni. – Myślisz, że jak się schowasz coś ci to da?
Zaczęłam się śmiać. Nie umiałam opanować moich emocji. Schowałam się za ubraniami wiszącymi na wieszakach. Chwilę później Louis otworzył szafę. Ku mojemu zaskoczeniu miał na sobie spodenki. Chyba mnie nie zauważył, bo zamknął szafę, wyszłam zza ubrań, aby sekundę później zobaczyć Louisa, który znowu otworzył drzwi.
- No cześć piękna! – zaśmiał się.
- To ja już pójdę. – Zarumieniłam się.
Wstałam i próbowałam go wyminąć, ale nie dałam rady bo Louis złapał mnie
w pasie.
- Spokojnie Bells. Przyszedł czas na moją zemstę.
Wpił się w moje usta i przyciskając mnie do ściany zaczął całować moją szyję, po czym przeniósł się na ramiona. Jego włosy zaczęły mnie łaskotać, więc zaczęłam się wiercić.
- Kochanie przestań, nic ci to nie da
Włożył ręce pod moją sukienkę i próbował odpiąć mi stanik, na szczęście w pokoju pojawił się Harry.
- Serio Harry? Musisz nam przeszkadzać? – Louis zmierzył go wzrokiem.
- Nie wiem czy wiesz, ale jestem w swoim pokoju.
Louis popatrzył na mnie po czym wyciągnął ręce zza mojej kreacji i złapał za rękę ciągnąc mnie w stronę swojej sypialni. Powiedziałam tylko bezdźwięczne „dziękuję Hazz” i puściłam mu oczko. Kiedy szliśmy przez korytarz zaczęłam się śmiać. Louis zatrzymał się i popatrzył na mnie wzrokiem wyśmiewającym mnie.
- Hahaha przepraszam cię L…L… - nie umiałam nic powiedzieć.
- Spokojnie. Zaraz moje imię poznają wszystkie osoby w Londynie, gdy będziesz krzyczeć z rozkoszy.
- Hahahaha nie rozśmieszaj mnie. Ja krzyczeć? Wszyscy znają już twoje imię.  – zadrwiłam z niego – Za to twojej płci wszyscy są już pewni po mojej zemście.
- Bella nie wkurzaj mnie.
- Też cię kocham.
Wyrwałam się z uścisku jego ręki i zbiegłam na dół. Louis zbiegł za mną. Złapał mnie w kolanach i przerzucił sobie przez ramię. Usłyszałam dźwięk jego telefonu dochodzący z tylniej kieszeni. Włożyłam rękę w tylnią kieszeń Tomlinsona i wyciągnęłam go. Na wyświetlaczu zobaczyłam zdjęcie Leny. Przesunęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam IPhona do ucha.
- Cześć Len.
- Hej Bella. Jest Louis? Chciałam mu pogratulować występu w dzisiejszych wiadomościach. – Zaśmiała się.
- Czekaj już ci go daję.
Louis postawił mnie na ziemi i zabrał mi telefon. Rozmawiając z Len patrzył na mnie w taki sposób, że całe moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Jego nagły uśmieszek pod nosem rozluźnił mnie.
- Kochanie wychodzę z dziewczynami na zakupy – pocałowałam chłopaka w policzek.
Louis zasłonił słuchawkę ręką.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem. Przyjdziesz na koncert?
- Myślisz, że po co idziemy na zakupy? – zadałam mu pytanie retoryczne.
- Baw się dobrze.
- Będę. Biorę auto kotku.
Razem z dziewczynami pojechałam do centrum handlowego. Wchodziliśmy do ulubionego sklepu Perrie gdy zadzwonił mój telefon.
- Hej skarbie. Wolicie obiad w domu czy w restauracji?
- Wiesz co, my zjemy na mieście. Możecie przyjechać to zjemy wszyscy razem.
- Dobrze to zadzwoń gdzie mamy przyjechać dobrze?
- Jasne. Dobra Lou muszę kończyć bo Pezz pokazała mi sukienkę. Muszę ją przymierzyć.
- A jak wygląda?
- Bardzo krótka, bez ramiączek, obcisła, a co najważniejsze czerwona.
- Tyle mi starczy. Zaraz tam będę. Chcę cię w niej zobaczyć.
- Zostań w domu. Żartowałam tylko. Po prostu muszę już kończyć bo mało mamy czasu. - Skłamałam
- Dobra. To zadzwoń jak będziecie już w restauracji. Kocham Cię.
- Też Cię kocham – rozłączyłam się.
Podeszłam do Perrie trzymającą sukienkę, którą opisywałam Louisowi.
- Powaliło cię? Pezz jestem w ciąży, jakbym ją ubrała to Lou zobaczyłby mój brzuch. Ale ty możesz ją przymierzyć.
- Nie mój styl – podeszła do sukienki , która spodobała mi się gdy ją pierwszy raz zobaczyłam – ta mi się podoba.
- Mi też – powiedziała Madzia.
- Ona jest cudowna. Chodźcie weźmiemy takie same.
Każda wzięła sobie sukienkę w swoim rozmiarze i poszłyśmy do przymierzalni.
- Jejku wyglądacie cudownie. – Powiedziała Perrie.
- Patrzyłaś w lustro jak ty cudownie wyglądasz? – spytałam przyjaciółki
- Bierzemy je. – Powiedziała Madzia.
Poszłyśmy do kasy. Dostałyśmy rabat na buty więc wszystkie trzy wzięłyśmy szpilki .Po zakupach pojechałyśmy po Lenę i Amelkę oraz Alex. Wszystkie pojechałyśmy do restauracji. Zadzwoniłam po chłopaków i dziesięć minut później byliśmy już wszyscy razem. Każdy zamówił sobie coś do jedzenia. Naprzeciwko nas siedziała jakaś dziewczyna, która od dłuższego czasu gapiła się na mojego narzeczonego. Kiedy Louis wstał i odszedł od stołu do toalety, ta poszła za nim. Od razu wstałam i poszłam za nimi. Gdy zbliżyłam się do drzwi usłyszałam głos dziewczyny dochodzący z męskiej toalety. Bez zastanowienia weszłam do środka. Louis stał i próbował wygonić dziewczynę z łazienki, ale ta ciągle kleiła się do mojego przyszłego męża. Podeszłam do niej.
- Co ty sobie wyobrażasz? Zostaw mojego narzeczonego i wyjdź stąd zanim coś ci zrobię. – Oderwałam jej ręce od torsu Louisa.
- Co ty mi możesz zrobić? Nic. Jesteś tylko jego dziwką. On cię nie kocha. Spytaj go jak było ze mną? No co Louis? Nic jej nie mówiłeś? Nie opowiadałeś jej o mnie? O nas? Jak mówiłeś, że mnie kochasz, że nigdy mnie nie zostawisz. – Stałam jak wryta i słuchałam co ta dziewczyna do mnie mówi. – Nie pamiętasz jak się kochaliśmy na aucie nad jeziorem? Jak zrobiłeś…
- Claudia przestań. To co było między nami już dawno się skończyło. Nie kocham cię już, zrozum. To ty mnie rzuciłaś. Nagle sobie o mnie przypomniałaś kiedy jestem szczęśliwy. Ogarnij się dziewczyno. Kocham Izę, ale ty nigdy nie zrozumiesz tego co jest między nami, bo nigdy tego nie doświadczyłaś. Proszę cię wyjdź stąd.
- A może powiedz swojej kochanej Izuni dlaczego z tobą zerwałam?
- Przestań. – powiedział do Claudii
Łzy poleciały mi po policzkach. Nagle poczułam gorące ręce na mojej talii. Chwilę później stałam obrócona do Louisa przodem.
- Kochanie proszę nie słuchaj jej. Ona chce zniszczyć to co jest między nami. Jest zazdrosna.
- Kocham Cię. Przetrwamy wszystko. – Pocałowałam Louisa.
- Jakie to słodkie. Ciekawe ile razy tymi ustami robił dziewczynom… - zaczęła po czym walnęłam ją pięścią w policzek.
- Zamknij ten ryj! Chodź Louis. Nie będę jej słuchać.
Złapałam Louisa za rękę i wróciliśmy do stołu.
- Kochani idziemy. Zaraz wam wytłumaczymy wszystko. – Powiedział Louis.
Wyszliśmy z restauracji i udaliśmy się w stronę parkingu.
- Powiecie w końcu co się dzieje? – spytał rozzłoszczony Harry.
- Claudia.
- A to już wszystko jasne. Nic więcej nie mów. – Zayn machnął ręką.
- Mów za siebie. My chcemy wiedzieć o co chodzi. – Madzię jak zawsze ciekawiło wszystko co się dzieje.
- Nie mówmy teraz o tym. Pogadamy w domu.
Wsiedliśmy do swoich aut i udaliśmy się do domu chłopców. Weszliśmy do salonu i usiedliśmy przed telewizorem. Opowiedziałam historię z Claudią w roli głównej. Przytoczyłam wszystkie słowa, które padły. Po przeleceniu po wszystkich kanałach uznaliśmy, że pogramy w prawdę i wyzwanie.
- Ja zaczynam. – Krzyknął Louis – Niall? Co wybierasz?
- Ummm… wyzwanie.
- Chodź powiem ci na ucho.
Chwilę później mogliśmy zobaczyć Nialla, który agresywnie zbliżył się do Aly i pocałował ją namiętnie w usta.
- Dobra to ja wybieram Madzię. Prawda czy wyzwanie?
- Wyzwanie.
- Pocałuj Louisa pocałunkiem trwającym co najmniej 30 sekund.
- Niall! – krzyknął Louis.
- Kotku przestań. To jest zabawa.
Madzia wykonała zadanie. Nie przejmowałam się tą sytuacją, ponieważ byłam pewna uczuć Louisa, za to Lokers był zdenerwowany. Położyłam rękę na jego nodze.
- Przestań Harry to tylko zabawa. – Uspokajałam Hazzę.
- Jak ty to robisz? Jakaś laska w kiblu dobiera się do Louisa, mówi ci takie rzeczy, teraz widzisz Louisa całującego się z twoją przyjaciółką, a ty jak gdyby nigdy nic olewasz to i siedzisz spokojnie.
- To proste. – Popatrzyłam na Louisa –You and I
We don't wanna be like them. We can make it 'till the end. Nothing can come between You and I. Not even the Gods above. Can seperate the two of us.
Louis mnie przytulił po czym złączył nasze usta w długim namiętnym pocałunku.
- Bella, to szczęście mieć kogoś takiego jak ciebie. To zdarza się raz na milion. Dziękuję ci za to. – Ponownie złączył nasze usta.
- Fuj – powiedziała Amelia. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Liam pocałował Ami w główkę.
- Gramy dalej? Zayn co wybierasz?
- Pytanie.
- Jak chcesz nazwać wasze dziecko?
- Jeśli będzie dziewczynka to Louisa, a jeśli chłopczyk to Javadd.
- Ooo jak słodko. – Powiedziała Aly.
- Bells?
- Pytanie
- Czego jeszcze nigdy nikomu nie mówiłaś? Nawet Louisowi.
- Bardzo ciężkie pytanie. Mam brata, ale od siedmiu lat siedzi w więzieniu.
- Co się stało? Opowiadaj.
- Długa historia. Paul jest o pięć lat starszy. Siedzi za zabójstwo, ale to ja powinnam być na jego miejscu.
- Jak to?
- Wracaliśmy z kina. Było już późno i dosyć ciemno. Paul chciał mnie nauczyć prowadzić samochód. Pokazywał mi jak się jeździ popisując się. Wszystko było dobrze dopóki samochód jechał. Nagle zabrakło paliwa więc Paul był zmuszony iść na stację. Nie było go pół godziny. Zaczęłam się martwić i poszłam w stronę stacji benzynowej. Kiedy zobaczyłam grupkę pijanych ludzi biegnących w moją stronę wycofałam się i zaczęłam biec w stronę auta, ale coś mnie zatrzymało – popłakałam się, ale kontynuowałam – jakiś oblech złapał mnie w nadgarstku. Kiedy zbliżył swoje usta do mojej twarzy poczułam alkohol. Teraz przez niego mam odruch wymiotny kiedy ktoś nietrzeźwy zbliży się do mnie i wyczuję procenty. Wracając do tamtej nocy. Walnęłam mu w policzek, a on złapał mój drugi nadgarstek i wykręcił mi rękę, tak że położyłam się na chodniku. Chwilę później usłyszałam jakiś jęk. Okazało się, że to Paul pobił mojego oprawcę, a reszta uciekła. Leżący na ziemi człowiek był nieprzytomny. Zostawiliśmy go tam. Następnego dnia w wiadomościach zobaczyliśmy ulicę, na której to wszystko się zdarzyło. Głos w tle przekazywał informacje. Człowiek, którego rano znaleźli jacyś przechodnie trafił do szpitala. Ulżyło mi na myśl, że żyje, ale nie na długo. Dzień później zmarł w szpitalu.
- To przykre, ale dlaczego powiedziałaś, że powinnaś być na miejscu brata? – spytała Pezz
- Gdybym nie wyszła wtedy z auta nic by się takiego nie stało.
- To nie twoja wina. Nie wiesz co mógłby ci zrobić ten człowiek. Chodź do góry słońce. Już nie gramy. Trzeba się szykować bo za trzy godziny koncert.
Razem z Lou poszliśmy do jego sypialni. Przebrałam się w sukienkę, którą kupiłyśmy i ubrałam szpilki.
- Kochanie pięknie wyglądasz. Zamieszkaj ze mną. Przeprowadźcie się do nas z Magdą. Perrie też się wprowadzi.
- A rozmawiałeś z resztą?
- Tak. Wszyscy chcą, żebyście były z nami. Jutro rano wylatujemy w dalszą trasę, ale zatrudnimy kogoś kto wam pomoże z rzeczami.
- Kocham cię wiesz?
- Tak wiem, ale ja ciebie mocniej. Mam pytanie. Kochasz brata?
- Tak. Bardzo go kocham. Poświęcił swoją wolność dla mnie.
- Dobrze, że uratował cię. Gdyby nie on to nie wiem czy by było tak kolorowo.
- Możemy już o tym nie rozmawiać?
- Tak. Chodź do mnie. – Chłopak rozłożył ręce, a ja wtuliłam się w niego.
- Koniec tego dobrego. Praca wzywa. Jedziemy? – Powiedział Harry, który wszedł do pokoju.
- Tak jedziemy.
Wyszliśmy z domu i pojechaliśmy na miejsce koncertu. Było tam pełno ludzi. Poszliśmy za kulisy. Razem z dziewczynami czekałyśmy na chłopaków, aż się przebiorą. Minęła jakaś godzina i wyszli.
- Kochanie zostajecie czy idziecie na widownie?
- Na widownie Zayn. – Odpowiedziała Perrie.
- Dobrze to idźcie. Jak koncert się skończy to szybko przyjdźcie za kulisy. – Szepnął Liam do Len.
Wszystkie poszłyśmy na widownię. Koncert się zaczął od piosenki „Teenage Dirtbag”. Wszyscy obecni śpiewali razem z chłopcami. Mimo iż była to trasa Take Me Home chłopcy śpiewali losowo piosenki.  Pod koniec koncertu poszłyśmy za kulisy. Nagle nastała cisza, więc myślałyśmy, że koncert się skończył, ale nie musiałyśmy długo czekać. Lou powiedział przez mikrofon do widowni.
- Powoli dochodzimy do końca, ale najpierw poproszę na scenę moją narzeczoną. Bello proszę zaśpiewaj z nami słowa piosenki, które ostatnio wypowiedziałaś.
Wyszłam na scenę. Zostałam przywitana oklaskami i piskami. Podeszłam do chłopaków i obgadaliśmy kto kiedy wchodzi.
- Cześć. Razem z chłopakami zaśpiewamy „You and I”
Zaczęliśmy śpiewać. Każdy refren śpiewałam razem z Louisem. Chłopcy śpiewali swoją część. Tylko Harry śpiewał część Louisa. Po koncercie pojechaliśmy do domu. Zmęczona poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Kiedy wyszłam na korytarzu czekał Louis.


Siem...
I jak? Proszę o komenty.
Przepraszam, że tak długo, ale brak czasu.
Rozwinięcie +18 może dodam jutro bo dzisiaj już mi się nie chce :D