czwartek, 29 maja 2014

Rozdział 17


Kiedy się obudziłam miałam nieodebranych 25 połączeń. Spojrzałam na wyświetlacz. 15? Tak długo spałam? Zeszłam na dół. Był tam tylko Paul.
- Dobry. – Powiedziałam. Robił właśnie śniadanio-obiad.
- Cześć księżniczko wyspałaś się?
- Tak. Jestem strasznie głodna. Co robisz dobrego?
-
Chilli Con Carne.
- Tak! – wykrzyczałam. Moja ulubiona potrawa.
Usiadłam na sofie, czekając na posiłek. Włączyłam telewizor i oglądałam „Tom i Jerry”. Po niecałych dziesięciu minutach dostałam ogromną miskę z potrawą. Była bardzo ostra, ale smakowała mi.
- Co dzisiaj robimy? – spytałam brata.
- Może pojedziemy nad morze? Mam już dość Krakowa.
- Ej. Paul. Jutro jest 26 lipiec, urodziny mamy. Trzeba coś wymyślić.
- Rzeczywiście. To co robimy?
- Co powiesz na małą imprezę? Zaprosimy wszystkich znajomych mamy. Tych starych i tych nowych. Zrobimy jej imprezę niespodziankę.
- Dobry pomysł. To ja się zajmę wynajęciem sali, zakupami, ozdobami, DJ, tortem, a ty pozapraszaj wszystkich. Tylko skąd weźmiemy pieniądze?
- Ja mam pieniądze. Stać mnie. – Zaczynamy się śmiać i bierzemy do roboty. Obdzwaniam wszystkich znajomych mamy i wszyscy akceptują zaproszenie. Będzie koło 400 osób. Próbuję jeszcze ściągnąć One Direction.
- Cześć kochanie. Macie czas jutro?
- Taa. Mamy teraz 3 dni wolnego, a stało się coś?
- Tak. Moja mama ma jutro urodziny pamiętasz? Myślałam, że może przyjedziecie.
- Nie wiem czy manager nam pozwoli. Dam ci znać wieczorem dobrze?
- Dobrze. Kocham Cię. Pa – rozłączam się.
Dzwonię do Paula, który jest gdzieś na mieście i załatwia wszystkie sprawy.
- Cześć. Dzwoniłam chyba już do wszystkich. Wszyscy się zjawią. Jutro o 7 rano będziesz musiał jechać po dziadków na lotnisko.
- Dobra, załatwi się. Co teraz będziesz robić?
- Właściwie to nic. Przyjedź po mnie to pojeździmy razem.
- Dobra. To wychodź już.
Idę do sypialni i przebieram się. Szybki makijaż i wychodzę przed dom. Paul stoi już na podjeździe. Wsiadam do auta i jedziemy na miasto.
- Zatrzymaj się tu. – Mówię gdy mijamy cukiernię. Brat zatrzymuje auto, wysiedliśmy i weszliśmy do budynku.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? – pyta miła ekspedientka.
- Chcielibyśmy kupić tort. 5 pięter. Każde inny smak. Truskawka, Wanilia, Czekolada, Malina, Adwokat. Wszystko z bitej śmietany. Ozdoby w kolorze niebieskim.
- Dobrze. Na kiedy?
- Na jutro, na 19.
- Dobrze, postaramy się. O 18 proszę przyjechać. Tort będzie już gotowy.
- Dziękujemy. Dowidzenia.
Wyszliśmy z cukierni i pojechaliśmy do hurtowni. Kupiliśmy mnóstwo balonów w kształcie 4 i 5, serpentyn i ozdób. Kupiliśmy także butlę z helem. Dalej pojechaliśmy do najlepszego hotelu w mieście i wynajęliśmy salę oraz pokoje dla osób przyjeżdżających z daleka. Na koniec pojechaliśmy do sklepu i kupiliśmy potrzebne rzeczy. Zamówiliśmy też catering. Został tylko DJ. Zadzwoniłam do mojego starego znajomego. Zgodził się zagrać za darmo. Cała impreza kosztowała nas koło 500 tysięcy złotych. Dobrze, że mnie stać. Wieczorem, kiedy wszystko było dopięte na ostatni guzik zadzwonił Lou.
- Skarbie. Przylecimy wszyscy jutro z samego rana.
- Daj mi Madzię. – powiedziałam
- No? Co byś chciała? – odezwała się przyjaciółka.
- Pamiętasz gdzie kiedyś poszliśmy z moimi rodzicami na obiad. Do tego drogiego hotelu? Tam gdzie twoja siostra się zaręczyła.
- Tak. To tam mamy przyjechać?
- Tak. Jak będą pytać o nazwisko to powiedzcie, że Stewart. Ok?
- Dobra. Musimy kończyć. Idziemy do kina. Pa.
- Pa. Kocham Was. Pozdrów wszystkich. – rozłączam się.
Byłam strasznie zmęczona dlatego poszłam spać.

3 komentarze:

  1. Zostałaś nominowana do Liebster Award.
    Gratuluję! ♥
    Więcej informacji u mnie na blogu! ♥♥
    http://story-of-my-life-harry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń