czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 16 "Paul"

Przepraszam, że tak długo czekaliście. Przez ten czas spróbuję wszystko nadrobić. A tymczasem życzę Wam Wesołych Świąt.

Czytasz=Komentujesz

_______________________________________________________________________________


Odjechali, a ja poszłam się spakować. Miałam tylko 12 godzin do wylotu. Odkąd ich nie ma, czuję taką pustkę w sobie. Ale mimo wszystko cieszę się, że lecę do Polski. Nie chce narażać naszego dziecka na krzyki, przepychanie się przez tłum ludzi, ciągłe robienie zdjęć. Uznałam, że tak będzie lepiej. Spokój, cisza i w końcu spotkam się ze starymi znajomymi i całą rodziną, odwiedzę brata – mam taką nadzieję, lecz nie jestem pewna. Pakowałam większość swoich rzeczy. W końcu miałam tam jechać na pół roku. Zostawiłam w Polsce swoje rzeczy, ale było ich za mało na przetrwanie sześciu miesięcy. Miałam w planach zwiedzenie mojej starej szkoły muzycznej. Zanim się obejrzałam została mi tylko godzina do samolotu. Szybko wzięłam swoje walizki i wpakowałam do auta po czym ruszyłam na lotnisko. Nim się obejrzałam byłam w Polsce. Mimo, że jest to Polska cieszyłam się, że tam byłam. W końcu był i jest to mój rodzinny kraj. Na lotnisku czekało pełno paparazzi. Dobrze, że Lou załatwił mi ochronę. Pod budynek podjechała limuzyna. Wsiedliśmy do niej z moimi „obrońcami” i pojechaliśmy do mojego rodzinnego domu. Wysadzili mnie i pojechali do hotelu. Tam będą mieszkać przez najbliższe pół roku. Będą na każdy mój telefon. Podeszłam do drzwi i zapukałam. Ktoś otworzył mi drzwi. Gdy zobaczyłam kto zaniemówiłam.
- Paul? Co ty tu robisz? – Cała zapłakana wtuliłam się w brata.
- Cześć Beauty. Też się cieszę, że cię widzę.
- Przepraszam. Myślałam, że… przepraszam.
- Że siedzę w więzieniu? Siedziałbym, ale…, z resztą zadzwoń do Louisa.
- Nie. Ty mi powiedz.
- Twój narzeczony wpłacił kaucję i załatwił mi najlepszego prawnika, żeby sprostował całą sprawę. Już go lubię. Masz szczęście siostra. Nie dość, że miły, przystojny, sławny to jeszcze musi cię naprawdę kochać.
- Tak. Mam ogromne szczęście. Gdzie rodzice? – spytałam.
- Nie mam pojęcia. Nie wiedzą, że wyszedłem z więzienia. Nikogo nie było w domu, więc wziąłem klucz z rynny. Nic się nie zmieniło. Dalej tam chowają je.
Poszliśmy do mojego pokoju. Paul pomagał mi się rozpakować. Nagle usłyszeliśmy trzask drzwi. Zeszłam na dół, a Paul został na górze.
- Mama, Tata! –Krzyknęłam i poszłam się przytulić.
- Bells? Już jesteś? – Spytał mój ojciec. U góry usłyszałam trzask. Chyba Paul coś zrzucił.
- Kto jest na górze? – spytała mama.
- Tylko nie piszcz. Okey?
- Dobrze. – odpowiedziała
- Obiecujesz?
- Tak.
- Paul! Chodź na dół. – Krzyknęłam, a brat zbiegł po schodach.
- Cześć Mamo! Cześć tato! – Rozpłakał się i przytulił do nich.
- Synku, co ty tu robisz? – moja mama, również się rozpłakała.
- Louis wpłacił kaucje. Załatwił mi też prawnika, który wytłumaczył dlaczego siedziałem. Będę mu dłużny do końca życia.
- Ja też. – Powiedziałam. – Właśnie idę do niego zadzwonić. Może podłączymy laptopa do telewizora i zadzwonimy na skype?
- Dobry pomysł. To siedź tu, a ja pójdę po niego. – Powiedział mój brat. On jest taki kochany. Chwilę później laptop był już podłączony i dzwoniliśmy. Odebrał po trzecim sygnale.
- Cześć kochanie. Jak tam? Dojechaliście? – spytałam.
- Cześć Wam. Cześć Paul. – Powiedział Lou. – Tak, jakieś pół godziny temu. Podoba się niespodzianka dla mojej kochanej rodzinki?
- Tak. Bardzo dziękujemy Ci Louis. – Powiedział mój tato.
- W końcu będziemy wszyscy razem. My też mamy niespodziankę dla was. – Moja mama uśmiechnęła się kiedy słowa opuszczały jej usta.
- Jaką? – powiedzieliśmy jednocześnie z bratem i Lou.
- Będzie nowy lub nowa Stewart w rodzinie. – Powiedział mój ojciec, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Jejku. Gratuluję wam. – Powiedziałam i pocałowałam rodziców.
- Ej, a ja? – Spytał Paul, więc mu też dałam buziaka.
- Ty też chcesz Lou? – spytałam z uśmiechem.
- Nie, dzięki. Wczorajsza noc mi wystarczyła. – Powiedział i ruszył zabawie brwiami.
- Zamknij się Tommo. – Krzyknęłam, a wszyscy zaczęli się śmiać.
- Przyjedziesz do mnie? – spytałam.
- Z chęcią, ale na razie nie mam kiedy. Już się stęskniłaś? – Spytał.
- Tak, a ty nie?
- Bardzo. Mam ochotę cię prz… - przerwałam mu. Nie wierzyłam, że powie, że chce mnie przelecieć. Szczególnie przy moich rodzicach.
- Zamknij się w końcu. – Wszyscy znowu zaczęli się śmiać.
- Nie wiedziałam, że jesteś taki bezpośredni Louis. – Powiedziała moja mama.
- Chciałem tylko powiedzieć, że mam ochotę cię przytulić Bello. – Zaśmiał się, moich rodziców może oszukać, ale ja dobrze wiedziałam, że nie o to mu chodziło. – Dobra muszę spadać. Za dwie godziny koncert. Kocham was wszystkich. Narka Paul, Pa Bells, Cześć mamo i tato.
- Louis! – krzyknęłam. Najpierw chce mówić o seksie, a potem jeszcze mówi do moich rodziców „mamo” i „tato”.
- Spokojnie Kochanie. To tylko żart. – Powiedział lekko zażenowany.
- Będzie nam miło jeśli będziesz się tak do nas zwracał. – Powiedział mój tato.
- Dobrze tato. – Znowu się uśmiechnął.
- Dobra koniec tego dobrego. Kocham cię. – Rozłączyłam się.
Louis powoli przesadzał, miałam ochotę pojechać do niego i mu powiedzieć wszystko co miałam na sercu. Był piątek, a jak mieszkałam jeszcze w Polsce to w piątki było darmowe kino, więc wzięłam Paula i poszliśmy na „akademię wampirów”. Film bardzo mi się podobał. Z tego co widziałam to Paulowi też. Wróciliśmy do domu i poszliśmy spać.