niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 10 "Za dużo słów"


Proszę was o komenty. To dla mnie bardzo ważne :D

 
Nadszedł ten dzień, po przebudzeniu miałam tylko pięć godzin na przyszykowanie się. Poszłyśmy z dziewczynami na umówioną wizytę u fryzjera. Zmieniłam kolor włosów na czekoladowy brąz i zrobiłam blond „ombre”. Madzia podcięła końcówki, a Lena zafarbowała włosy na blond . Później umówiona z nami była kosmetyczka. Wszystkie zrobiłyśmy sobie taki sam makijaż. Na samym końcu pojechałyśmy po ciuchy do pralni. Dziewczyny miały ubraną podkoszulkę i do tego czarne rozkloszowane spódniczki, które ubiera się od pasa. Ja natomiast miałam miętową sukienkę do ziemi. Po przyjeździe do studia razem z dziewczynami zdecydowałyśmy, że jednak zaśpiewam piosenkę po hiszpańsku. Moją piosenkę chciałam zachować na finał jak się dostaniemy. Finał był w przed dzień mojego ślubu z Louisem. Madzia z Harrym, również załatwili ślub w tym samym dniu. Czyli wychodzi na to, że będziemy mieli podwójny ślub. Przećwiczyłyśmy jeszcze piosenkę dwa razy i wywołali nas na scenę.
- Witam. Przedstawcie się – powiedziała Nicole.
- Cześć, mam na imię Izabella, to jest Magdalena i Lena. Nasz zespół nazywa się „Second Face”.
- Bardzo oryginalne imiona.
- Tak, bo jesteśmy z Polski, ale mieszkamy w Londynie.
- Dobrze, a z kim przyjechałyście ?
- Same. Mamy siebie.
- Dlaczego zdecydowałyście się przyjść na casting ?
- Chciałyśmy udowodnić naszym bliskim, że damy sobie radę bez ich pomocy.
- Dobrze co zaśpiewacie ? – spytała Nicole
- Bella jest w połowie Hiszpanką, więc zadecydowałyśmy, że to ona zaśpiewa na castingu piosenkę Martiny Stoessel „Habla Si Puedes” – powiedziała Lena
- Dobrze, więc zaczynajmy.
Zaczęłyśmy śpiewać, a konkretniej ja. Dziewczyny robiły mi chórki. Po zakończeniu, czekałyśmy na werdykt. Otrzymałyśmy same pozytywne komentarze. Jurorzy za bardzo nie wiedzieli jak śpiewają dziewczyny więc kazali im zaśpiewać jakiś fragment piosenki.
I tak zrobiły. Zaskoczyły jury swoim głosem. Usłyszałyśmy tylko trzy razy tak. Stres był niesamowity, ale przeszłyśmy dalej. Wróciłyśmy do domu. Chłopaki od razu pytali czy się dostałyśmy. Gdy wszystko im opowiedziałyśmy zaprosili nas do restauracji. Pojechaliśmy dwoma limuzynami, w jednej: ja, Louis, Zayn i Pezz, a w drugiej reszta.
- Iza, mówiłaś Louisowi? – spytała Perrie.
- Nie. Tajemnica to tajemnica. – uśmiechnęłam się do dziewczyny.
- Co miałaś mi powiedzieć, jaka tajemnica? – spytał Louis obracając głowę w moją stronę.
- Nie mogę ci kochanie powiedzieć. Przepraszam.
- Zayn, może ty mu powiedz o nas. – powiedziała Perrie.
- Dobrze. – Pocałował swoją dziewczynę – Tak naprawdę od dwóch miesięcy jesteśmy razem – powiedział Zayn patrząc na przyjaciela.
- To gratulacje. Czemu nie powiedziałeś nic? – spytał Lou.
- Później ci kotku opowiem.
Dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z limuzyny. Weszliśmy do restauracji i usiedliśmy przy jednym stoliku.
Podeszła do nas kelnerka i spytała co zamawiamy. Każdy zamówił coś dla siebie. Louis spytał czy pójdę z nim na spacer. Zgodziłam się. Gdy już mieliśmy wychodzić, kelnerka przyniosła jedzenie, więc zostaliśmy i zjedliśmy. Nagle Madzia wybiegła do toalety. Pobiegłam za nią. Wymiotowała, co mnie nie zdziwiło, gdyż była w ciąży. Jutro idzie z Harrym na USG. Nadszedł ten dzień, w którym moi przyjaciele dowiedzą się jaką płeć będzie miało ich dziecko. Wróciliśmy do stolika.
- Wszystko dobrze? – spytał Harry.
- Tak. Po prostu źle się poczułam – wytłumaczyła.
- Bells idziemy na ten spacer? – Spytał Tommo.
- Tak. Chodź – złapałam Louisa za rękę i szliśmy w stronę wyjścia.
Spacerowaliśmy z Louisem po parku. Rozmawialiśmy o naszym ślubie. Louis dał mi kopertę, w której było 10000£.
- Czemu mi to dajesz? – spytałam narzeczonego.
- Żebyś mogła kupić sobie wymarzoną sukienkę ślubną.
- Louis nie mogę tego wziąć od ciebie. Sama sobie kupię sukienkę. Mam pieniądze, stać mnie.
- Wiem, że cię stać, ale chciałbym, żebyś kupiła za moje. Harry Madzi też zamierza dać. Chciałbym jechać z tobą, ale nie mogę zobaczyć sukienki przed ślubem.
- Louis, nie chcę od ciebie pieniędzy. Już dużo dla mnie robisz. Pozwól mi kupić sukienkę za moje pieniądze. Nie możesz całe życie wydawać na mnie kasę.
- Ale ja chce. Weź te pieniądze i zrób z nimi co chcesz. Ja ich nie chce.
- Dobra to oddam je chłopakom. Co ty na to?
- Nie. Masz je wziąć dla siebie. – powiedział Louis wciskając mi na siłę kopertę.
- Ale Louis ja nie chce pieniędzy. Nie rozumiesz tego, że mam dosyć sponsorowania mnie. Ja też chce czasami coś sama zrobić. Coś ci kupić, ale ty mi nigdy nie pozwalasz.
- Ale musimy się o to kłócić ? Ja cię kocham i chcę, żebyś była szczęśliwa.
- Pieniądze szczęścia nie dają. A jak chcesz, żebym była szczęśliwa to zostaw mnie teraz samą. Zamówię sobie taksówkę i wrócę do domu.
- Nie. Wracasz ze mną ! – krzyknął i złapał mnie za nadgarstek.
- Nie będziesz mi rozkazywać. I puść mnie! – krzyknęłam.
- Zmieniłaś się ! I wiesz co? Nie chcę już tego ślubu – powiedział ściskając mój nadgarstek. Wyrwałam się i w jednej sekundzie po moim policzku spłynęło z milion łez. Ściągnęłam pierścionek z palca i rzuciłam nim w Louisa.
- Kochanie, przepraszam, nie chciałem tego powiedzieć – Lou się popłakał.
- Ale powiedziałeś. To było podłe wiesz? - popłakałam się i pobiegłam przed siebie.
Po jakimś czasie zatrzymałam się, bo usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Gdy zobaczyłam, kto dzwoni rzuciłam telefonem o ziemię. To był Louis. Nie chciałam z nim gadać. Pobiegłam dalej, zatrzymałam się pod jakimś hotelem. Weszłam do środka i spytałam o wolne miejsca, ale niestety wszystkie pokoje były zajęte. Poprosiłam recepcjonistkę o pomoc.
- Przepraszam, mogłabym skorzystać z telefonu? Mój rozwaliłam po drodze.
- Tak proszę bardzo. – podała mi telefon, a ja zadzwoniłam do Perrie.
- Hej Pezz. Możesz po mnie przyjechać ? – spytałam
- Iza? Gdzie ty jesteś ? Martwimy się o ciebie.
- W hotelu na Mann Street. Przyjedziesz po mnie? Tylko nie mów nic Louisowi.
- Dobrze już jadę. Nic mu nie powiem.
- Mogę dzisiaj spać u ciebie? – spytałam
- Jasne. Tylko powiem Zaynowi, że śpię w domu. Spokojnie nic mu nie powiem, że będziesz u mnie.
- Dzięki. To czekam. – rozłączyłam się i oddałam telefon recepcjonistce.
- Dziękuję bardzo. Ile płacę?
- Nie trzeba. Coś się stało? – spytała ocierając moje łzy.
- Nie, nic się nie stało. Zwykła kłótnia z narzeczonym.
- Wiem coś o tym. Jeżeli pani chce skorzystać z łazienki, to po lewej jest damska.
- Dziękuję.
Poszłam do łazienki zmyć makijaż i wyciągając scyzoryk z torebki robiłam sobie rany na rękach. Wszystkie cięcia były dokładnie przemyślane. Na prawej ręce ułożone w słowo „Louis”, a na lewej w „Back to Me”. Gdy wyszłam Perrie już czekała na mnie. Opuściliśmy hotel. Przed budynkiem stał Louis.
- Jak mogłaś? Powiedziałaś mu! – krzyknęłam.
- Nic mi nie mówiła, pojechałem za nią, wiedziałem, że mnie zaprowadzi do ciebie – powiedział Louis broniąc blondynkę.
- Daruj sobie. Nie chcę na ciebie patrzeć. Wracaj do swojego życia – powiedziałam do byłego narzeczonego, a on podszedł do mnie i złapał za rękę, na której były świeże blizny.
- Ałłł – szepnęłam.
- Co jest? – podniósł mój rękaw od kurtki.
- Nie ważne. – Zakryłam rany i wyrwałam się z uścisku chłopaka.
- Bella! – krzyknął i popatrzył na mnie – wybacz mi.
- Nie! Nikt mnie tak bardzo nie zranił jak ty. Przepraszam za to co powiem, ale nie chcę cię znać.
Tak rozstałam się z Louisem. Weszłam do auta Perrie i pojechaliśmy do niej. Opowiedziałam Perrie co Louis takiego zrobił. Gdy Pezz to usłyszała nie mogła uwierzyć, że Tomlinson mógł powiedzieć coś takiego. Chciałam jak najszybciej zasnąć i zapomnieć o Lou. Niestety nie spałam całą noc. Marzyłam tylko o tym, żeby jak najszybciej skończył się x-Factor i wrócić na stałe do Polski. Gdy rano wstałam z łóżka poszłam po laptopa Pezz i szukałam jakiegoś małego mieszkanka poza Londynem. Niczego nie było więc musiałam mieszkać w domu zmarłej ciotki. Wiedziałam, że to idzie w parze z codziennym patrzeniem na Harrego i Madzię. Jakoś miałam dość oglądania przyjaciela Louisa, może dlatego, że przypominał mi o wszystkich przeżyciach. No ale cóż. Trzeba żyć dalej. Wróciłam do domu. Tam czekała już na mnie Madzia. Porozmawiałam z nią. Obiecała, że nie powie nikomu, że wróciłam do domu. Rozumiała mnie jak nikt inny. Byłam bardzo zmęczona więc położyłam się do łóżka i zasnęłam. Gdy się obudziłam była godzina osiemnasta. Madzia zaprosiła mnie na imprezę. Odmówiłam. I poszłam spać dalej. Następnego dnia rano wstałam cała popłakana, koło mojego łóżka siedział Louis i trzymał mnie za rękę.
- Co ty tu robisz? Puść mnie – powiedziałam.
- Bella całą noc płakałaś i krzyczałaś „Louis pomóż”. Przyszedłem wczoraj wieczorem, ale Madzia nie chciała mnie wpuścić. Nagle usłyszałem twój krzyk, więc pobiegłem do ciebie. Całą noc przy tobie byłem.
- Wiesz, że nie musiałeś.
- Ale chciałem. Kocham cię nie rozumiesz tego?
- Właśnie ostatnio to udowodniłeś.
- Tak. Powiedziałem za dużo słów. Ale nikt nie jest perfekcyjny. To wszystko to była adrenalina.
- Nie tłumacz się, bo i tak to nie pomoże. Wyjdź stąd! – pokazałam mu na drzwi.
Chłopak wyszedł, ale nie miałam spokoju, bo chwilę później wbiegła Madzia i powiedziała, że mamy być za godzinę w studio x-Factor. Więc pojechaliśmy po Lenę i wszystkie razem ruszyłyśmy w stronę studia. Gdy dotarliśmy na miejsce i weszłyśmy do środka stało pełno ludzi. Byłyśmy zestresowane bo właśnie dzisiaj nadszedł czas na ogłoszenie wyników. Stanęłyśmy przed Jurorami i usłyszałyśmy, że przechodzimy dalej. Mieliśmy się przygotować, bo za 24 godziny mamy przyjść do domu jurorów. My trafiłyśmy do Nicole. Cieszyłyśmy się bardzo. Wróciłyśmy i zaczęłyśmy próby. Całą noc nie spałyśmy.
Następnego dnia zaczęłyśmy od śniadania. Chwilę później musiałyśmy już jechać. Dom Nicole był piękny. Taki inny, ale przyjechałyśmy do niego po to aby dostać się do domu x-Factor’a. Zaśpiewałyśmy razem piosenkę One Direction „Heart Attack”. Przeszłyśmy dalej. Nie mogłyśmy w to uwierzyć. Skakałyśmy, cieszyłyśmy jak dzieci. Pojechałyśmy do domu.
- Ej, Madzia byliście na tym USG ?
- Nie. Lekarka zachorowała idziemy za tydzień.
- Okej. Zadzwoń do Harrego.
- Po co?
- Powiemy, że się dostałyśmy dalej. Zaproś go tu.
Przyjaciółka zadzwoniła do narzeczonego i zaprosiła go. Jak mogłam się spodziewać chwilę później przyszedł z Louisem. Harry podszedł do mnie, przytulił i pogratulował, chwilę później podszedł Louis, a ja spuściłam głowę w dół. Podniósł ją za podbródek, tak że patrzyłam mu prosto w oczy.
- Gniewasz się jeszcze? – spytał, a ja nie mogłam nic wykrztusić z siebie, kolejny raz zakochałam się w jego oczach  – ej, kochanie? – złapał mnie za rękę, znowu mnie zabolała.
- Ałłłć. Puść mnie! – powiedziałam
- Co cię tak boli? Pokażesz mi w końcu tą rękę? – spytał, a ja podciągnęłam rękawy.
- Zadowolony? A teraz mnie zostaw. Chce być sama. – Wybiegłam z domu. Stanęłam pod jakimś drzewem, włożyłam słuchawki i zaczęłam słuchać „Right Now”. Słysząc słowa „
Right now I wish you were here with me 'Cause right now Everything is new to me You know I can't fight the feeling And every night I feel it Right now I wish you were here with me” od razu lecą mi łzy. Zsunęłam się na ziemię i oparta o drzewo słuchałam dalej. Nagle zobaczyłam przed sobą osobę, która była mi bardzo bliska. Był to Harry. Podał mi rękę i mnie podniósł. Wtuliłam się w chłopaka i popłakałam.
- Bella. Musisz jechać teraz ze mną. – powiedział, a w jego głosie usłyszałam strach.
- Gdzie mam jechać? – popatrzyłam na loczka, a on pokazał mi twitta Louisa. „Dziękuję, że byliście ze mną przez ten cały czas. Niestety dzisiaj się z wami żegnam. Bez Belli mój świat nie istnieje. Ostatni punkt mojej życiowej ścieżki – dach klubu „The Ends””.
- Harry co to jest? – spytałam z przerażeniem.
- Chodź jedziemy na ten cholerny dach.
Szybko pobiegliśmy do auta i pojechaliśmy. Klub był niedaleko więc chwilę później byliśmy na miejscu. Na dole było pełno paparazzi. Wjechałam windą do góry. Louis stał na krańcu dachu.
- Louis! – krzyknęłam.
- Bella ? Co ty tu robisz?
- Przyszłam po ciebie. – podeszłam powoli do niego.
- Gniewasz się jeszcze? – spytał
- Tak, ale to nie powód do samobójstwa.
- Żegnaj Bello. – Louis był już jedną nogą poza dachem, podeszłam bliżej i złapałam go za nadgarstek jednocześnie go przyciągając do siebie – puść mnie! I pozwól dokończyć to co zacząłem! – chłopak wrócił na miejsce, z którego przed chwilą go zabrałam.

4 komentarze:

  1. Wow *-* Zajebisty <3
    Czekam na next, bo jestem w końcu na bieżąco. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział boski <3 Jak wszystkie :) On nie może się zabic! ;C Czekam na kolejny, oby jak najszybciej xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ochotę Cie zabić, ze skończyłaś w takim momencie !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Pisz szybko next. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. W takim momencie :'( blagam next

    OdpowiedzUsuń